Indie | Kerala i labirynt kanałów na Munroe Island

Kerala, promowana od kilkudziesięciu lat jako “God’s own country” stara sie zostac jedną z głównych destynacji niskobudżetowej turystyki. Czy się to udaje trudno obiektywnie ocenić. Jednak w wyścigu o popandemiczną odbudowę ruchu turystycznego narazie dość wyraźnie pozostaje w tyle za konkurującą w tym samym segmencie Sri Lanką, której przecież też łatwo ostatnio nie było.

Wyrażenie “God’s own country” (Kraj Boga) zostało po raz pierwszy użyte w odniesieniu do stanu Kerala w celach promocyjnych w latach 80. XX wieku. Początkowo zostało wprowadzone jako element kampanii marketingowej mającej na celu promowanie turystyki w stanie. Termin ten szybko zyskał popularność i stał się znakiem rozpoznawczym stanu Kerala, a obecnie jest powszechnie stosowany w celach promocyjnych, zarówno przez rząd stanowy, jak i inne podmioty działające w branży turystycznej.

Czym przyciaga ten mały południowoindyjski stan? Na pewno naturą – wszędzie widoczną zielenią i wodą. Z jednej strony malownicze piaszczyste plaże Wybrzeża Malabarskiego, które rozciągają się wzdłuż Morza Arabskiego konkurujące ze słynnymi plażami Goa. Z drugiej słynne “backwaters”, czyli rozlewiska rzek, jeziora i kanały pokrywające znaczny gęsto zaludniony obszar, na którym woda jest wykorzystywana do utrzymywania rozległej sieci szlaków komunikacyjnych. Turystom oferuje się możliwość spędzenia czasu na tradycyjnych łodziach tzw. “houseboats”, które płynąc po tych wodach, umożliwiają eksplorację urokliwych wiosek, rolniczych terenów, egzotycznej flory i fauny oraz życia lokalnej społeczności.

Kollam, nazywane również Quilon, to średniej wielkości miasto położone nad laguną Ashtamudi około 2 godzin jazdy od stolicy Kerali, Thiruvananthapuram. Jest to jedno z najstarszych miast w regionie, które było kiedyś ważnym portem handlowym, a jego kanały były używane do transportu towarów, głównie przypraw. Obecnie może stanowić bazę wypadową na backwaters oraz jezioro Ashtamudi a zwłaszcza na organizację jednodniowego wypadu na pobliską Munroe Island.

Munroe Island to prawdziwy skarb dla miłośników przyrody i kultury. Nazwa wyspy pochodzi od pułkownika Johna Munroea, brytyjskiego kolonialnego administratora, który odegrał istotną rolę w rozwoju tej okolicy. Jednym z najbardziej ciekawych aspektów tej wyspy jest jej unikalna geografia. Otoczona siecią malowniczych kanałów, Munroe Island oferuje wyjątkową okazję do eksploracji poprzez rejs łodzią. Podczas takiej podróży można podziwiać urocze widoki oraz zanurzyć się w otaczającą przyrodę, obserwując różnorodną faunę i florę, która czyni to miejsce prawdziwym rajem dla miłośników przyrody.

Na wyspę z Kollam dojedziemy samochodem w około 40 minut. W praktyce możemy dojechać tam tuk tukiem. Będąc na przystani w centrum Kollam z pewnością zostanie nam pdstawiona stosowna oferta. Jednak trzeba pamietac, że dojazd na wyspę – ponad 20km – prowadzi dość ruchliwą drogą i taka podróż może nie być atrakcją samą w sobie. Tym bardziej, że koszt wynajęcia klimatyzowanej taksówki niewiele różni się od tuk tuka (około 2500Rs w obie strony wraz z czekaniem na miejscu). Teoretycznie tradycyjny postój taksówek jest w centrum niedaleko Clock Tower. W praktyce ich nie ma. Natomiast zawsze będzie się tam kręcił pan w mundurze ochroniarza, który wykona telefon i za chwilę zjawi się prywatny samochód, z którym dopniemy transakcję. Okazuje się, że aktualnie poza sezonem turystycznym prawie w ogóle nie ma popytu na tego typu usługi więc też taksówkarze nie czekają na miejscu lecz przyjeżdżają na wezwanie pana w mundurze. Takie halo taxi.

Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że Kollam nie jest Mekką turystów. Na początku marca odnosiło się wrażenie graniczące z pewnością, że jest już po sezonie. Pytanie o możliwość wynajęcia skutera wzbudzało konsternację – doradzano wyjazd do odległej o ponad godzinę Varkali. Z kolei poruszanie się tuk tukami było wyjatkowo komfortowe głównie dlatego, że nie trzeba było tracić energii na targowanie się. Ceny praktycznie były stałe i uzaleznione od odległosci – od 100 do 150Rs w granicach miasta.

Ten element centralnego planowania i ograniczania konkurencji (tuk tuki karnie stały w stadach i brało sie zawsze pierwszego z kolejki) przypominał, że Kerala to stan rządzony przez komunistów. Przypominały o tym równiez liczne do obrzydzenia kolorowe sierpy i młoty malowane na murach oraz dość niski poziom wyczulenia na potrzeby gości reprezentowany przez personel hotelowy. Trzeba przyznać, że ów personel potrafił nauczyc nas samodzielności chociażby w zakresie organizacji transportu.

Patrząc szerzej to długofalowo nie są zadowoleni z rządów “ludu” również przedsiebiorcy. Bardzo wiele zakładów zostało zamknietych bądź przeniesionych np. do sąsiedniego stanu Tamil Nadu ponieważ walka klas przejawiająca się w hiperaktywności związków zawodowych gustujących w strajkach większość business’ów czyniła nieopłacalnymi i nieprzewidywalnymi. Lecąc samolotem z Kerali do krajów Zatoki Perskiej ma sie wrażenie podróży autobusem pracowniczym – zdecydowana wiekszość pasażerów to młodzi panowie szukający pracy poza Keralą. Kiedys stan słynął z przetwórstwa nerkowców. Aktualnie, jak mówił rozgoryczony pan kierowca, w Kollam zamykane są zakłady przetwarzające te orzechy, po czym zawiózł nas do fabrycznego outletu państwowego zakładu, który został przeniesiony do sąsiedniego Tamil Nadu.

Na Munroe Island główną atrakcją jest pływanie łodzią po kanałach. Podstawowe opcje to wybór pomiędzy łodzią z silnikiem a wąską łódką wiosłową. Łodzie motorowe są większe oraz zwykle mają zadaszenie co przy ponad 35 stopniach może mieć znaczenie. Natomiast istotnym ograniczeniem jest tutaj brak mozliwośći pływania po wąskich kanałach, które właściwie stanowią sedno wizyty na Munroe Island. Pozostanie nam wtedy rejs po rzece Kallada i jeziorze Ashtamudi co też nie będzie karą.

Po wąskich kanałach poruszamy się łodziami napędzanymi ręcznie, tzw. shikarami. Z racji tego, że woda jest tu płytka nie używa się wioseł lecz długiego bambusowego kija (ok 5m), którym odpychamy się od dna. Wbrew pozorom jest to całkiem efektywny napęd. Sama łódź to zwykle prosta drewniana konstrukcja mogąca pomieścić 4-6 osób idealna na wycieczki w małym gronie. NIe liczmy na żadną infrastrukture pokładową (chociaż kamizelki są tutaj obowiązkowe) – za ochrone przed słońcem posłużą nam małe parasolki, które doskonale się sprawdzają w wąskich kanałach.

Munroe Island to okazja do bliskiego kontaktu z naturą. Łódź bez warczącego silnika sprawdza sie tutaj wyśmienicie. Po drodze spotkamy sporo mieszkańców również poruszających się shikarami doglądających rozstawionych w szerszych kanałach sieci. Na wyspie popularnym źródłem utrzymania jest hodowla krewetek lub ryb na całkiem pokaźnych farmach wodnych zabezpieczonych siatka przed ptakami – po drodze na pewno będziemy mijac kilka z nich.

Obowiązkowym punktem programu jest wizyta w jednym z wielu miejsc, w których wyrabia się maty, kosze lub liny z włókien kokosa. Co nie dziwi – wokół gdzie okiem sięgnąć otaczają nas palmy kokosowe. Często widać sterty skorup kokosowych. Po namoczeniu ze skorup oddziela się sie włókna kokosowe, które potem po wysuszeniu używane są do zaplatania bardzo wytrzymałych lin. Cały proces odbywa się ręcznie. Najpierw na elektrycznym wrzecionie zaplata sie włókien cienkie około 10m sznurki, które potem przy pomocy ręcznego kołowrotka nawijane są na siebie tworząc grubą linę.

Typowa wycieczka po kanałach wyspy zajmuje około 3 godziny. Czas wystarczający aby zagłebic się w ciasne zakamarki porosnięte namorzynami. Niektóre z nich stają sie juz ikonicznymi foto-stopami jak chociażby naturalna brama z mangrowców na skraju jeziora, przez którą każdy koniecznie chce przepłynąć.

Gęsta siec kanałów tworzy istny labirynt. Dzięki wąskiej łódce jesteśmy w stanie dostać się w sam środek namorzynowych zarosli i przeciskac się między gałęziami. Patrząc na googlemaps można odnieść wrażenie, że wyspa de facto składa się głównie z wody poprzecinanej siecią grobli i małych wysepek. Praktycznie już po paru minutach spływu ciężko jest zachować orientację w tym labiryncie.

Sama organizacja wycieczki jest prosta ponieważ przychodzi ona do nas sama. W wielu miejscach czekają właściciele łodzi z wydrukowanymi “folderami” z instagramowymi zdjęciami. Do ustalenia jedynie rodzaj łodzi i czas. Ceny łodzi ręcznych są stałe: 400-500Rs za godzinę. Przy małych grupkach absolutnie nie ma potrzeby aranżować takiej wycieczki z wyprzedzeniem.

W drodze powrotnej warto skorzystać z tego, że na wyspie Munroe popularne są hodowle krewetek. Możemy je zjeść praktycznie w każdym miejscu i nie obawiac się o ich świeżość. Fajnym miejscem godnym polecenia jest Dil Kush przy głównej drodze. Pomimo tego, że jest również hotelem to lepiej jednak zatrzymac się tutaj tylko na jedzenie, które jest godne polecenia.

Rejon Kollam bez wątpienia jest mniej turystycznym miejscem niż bardziej znana Alappuzha będąca istnym hubem houseboatów. Natomiast bez wątpienia szukając mniej zatłoczonych miejsc na doświadczenia z “backwaters” Munroe Island jest miejscem wyjątkowym i na pewno wartym odwiedzenia.

One thought on “Indie | Kerala i labirynt kanałów na Munroe Island

Leave a comment